Pierwszy dzień zimy przypada tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Sklepy są pełne ludzi biegających w szale zakupowym. Z rodziną postanowiliśmy trochę od tego się odciąć i poszliśmy na przechadzkę do lasu.
Dzieciaki spakowały swoje plecaczki. Do środka powędrowały kanapki, czekolada, termos z ciepłym rumiankiem dosłodzony miodem oraz pluszowe zabawki. Dzieci zaopatrzyłem też w gwizdki alarmowe i udzieliłem stosownej lekcji ich użytkowania. To na wszelki wypadek: w razie zgubienia w lesie, dziecko miało sygnalizować swoją obecność głośnym dźwiękiem.
Pogoda nie wskazywała na zimę. Było ciepło (7 st. C), czasami zza chmur wyglądało słońce. Nawet rośliny dały się oszukać pogodzie. Z ziemi wyrosły młode pędy dzikiego szczypioru oraz pokrzywy, co zazwyczaj następuje na przedwiośniu. Skorzystałem z okazji i narwałem trochę świeżych roślin, które wieczorem skonsumowałem wraz z jajecznicą.